Rambo Na Brudnym Betonie tekst piosenki i tłumaczenie. Posłuchaj MP3 i obejrzyj teledysk z Youtube oraz sprawdź chwyty.

Tekst piosenki

Na brudnym betonie, gdzie na miasta ulicach

Kurwiska na ogonie zakłócają blask księżyca

Zamiast żyć spokojnie, problem goni problem

Kolejny dzień w pogoni, by zmienić złe na dobre

Czasem lepiej jest nie wracać do tego, co było

W przeszłości nie zatracać się, tylko żyć chwilą

Po serii niepowodzeń wrócić z podwójną siłą

Tu na tej krętej drodze ludzie mają wiele imion

Wiele twarzy, każdy inną, trzeba się przyzwyczaić,

Że nie zawsze jest, jak być powinno, nic nie poradzisz

Miej psychikę silną, za błędy płacisz drogo

Każdy z nich kosztuje wiele, na ciele blizny zdobią

Biorę los w swoje ręce, nic więcej nie chcę ziomuś

Oprócz szczęśliwego życia, kochanej kobiety w domu

A nie znów zimna ulica, bania zryta od betonu

Wokół żadnego kibica, kogoś kto chciał by pomóc

Każdy w życiu wybiera czy dobrze się prowadzi

[?] już dzielony klimacik, ten klimat i bajera, nie jak ci małolaci

Co "lansik na rapera", a w głowach niekumaci

Każdy inaczej płaci u jednego dilera, pakiety są dla braci,

Przycinka na frajerach, tu każdy sobie radzi od dziecka w tych problemach

uliczny street [?]

Jak on nie był taki, wiedział w co się ubiera

Pierwsze miał Air Max'y i bluzę z [?]

Z polskich ulic dyskografii znał każdego rapera

Nie każdy tak potrafi, dzisiaj już tego nie ma

Nie każdy w sedno trafi, cena prawdziwości

Należy do takich, które nie mają wartości

Słowa powiedziane w złości nie wniosą nic dobrego

Zwiększ pole widoczności, gdy inni patrzą ślepo

Unieś nadzieję daleko, każdego dnia bądź ponad

Choć miałbyś zostać sam, prawdę zaciskając w dłoniach

Tym osiedlom ten rap gram, to nie losu ironia

Bez żadnych większych zmian, oprócz kilku ran na skroniach

Z nosa nie leci krasz, szczęka twarda od dziecka

Psychika moja zawsze była uparta

Świadomie nie na farta, na betonie

Słowo po słowie powstaje przemyślana gatka

Tu gdzie rzeczywistość martwa, na kartkach pierwsze rymy

Jointy palone na klatkach, życie to ciągła walka

Widać po małolatkach, które mają już rodziny

Ludzkie oczy często w klapkach [?]

To dzieje się na faktach, sami tworzymy ten obraz

Co leci na słuchawkach, jak wita nowy rok nas

Czy bierzemy w dużych dawkach od życia to, co los da

Czy zaprzepaścimy wszystko - ta decyzja jest prosta

Wiele życia mi minęło, wiele minąć może

Człowiek niby Boga dzieło, więc odpowiedz mi Boże

Jak to się wszystko zaczęło i jak się skończy, proszę

Dlaczego ludzie dzielą się i sprzedają za grosze?

Ciągle masę pytań mnożę czy to naturzę do nikąd

Może żeby się dowiedzieć warto podjąć ryzyko

Czy lepiej siedzieć cicho i za dużo nie gadać

A może wręcz odwrotnie, te myśli w rymy składać

Nie każdy wie jak robić rap, wiem to nie od dzisiaj

Też bym nie wpierdalał swoich łap i tekstów bym nie pisał

Gdybym świecił się na przypał na nieświadomce

Wiem to, że nie był bym szczęśliwy i błądził drogą krętą

Miał przyjebane tępo i zjebane wokale

Na scenie obracał piętą, by w tekście się odnaleźć

Sentymentom nie zawdzięczam tego, że nadal palę

O kilku rzeczach wiedział, się nie cofał, szedł dalej

Nie przejmował się wcale w momentach kiedy nie trzeba

Nie można na smutki, żale, czasu marnować jak chleba

W moim życiu częściej gleba, niż wysokie szczyty

Do wszystkiego się dojrzewa, tak jak do pierwszej płyty

Wiem to klipy, złote tryby, wiecznej chwały Ci nie dadzą

Jeśli w rapie tworzysz bity, jak jebany farmazon

Przejść przez życie z klasą - nie każdy tak potrafi

Te wersy nie oddadzą obrazu, choć jest taki

Sporo ludzi ma tu braki, jeśli chodzi o wartości

Mentalnie to ludzkie wraki, świat zje ich bez litości

Mnie zostały formalności do załatwienia, ziomuś

Nie dam się omotać wierz mi, mam dość tych farmazonów

Najlepiej czuję się w swoim domu, tu gdzie moja pracownia

Gdzie puszczam bit z głośnika, gdzie tworzę mój rap co dnia

Gdzie zapał, jak pochodnia w sercu moim płonie

I głowa wypełniona w tych rymach niemal tonie 

Tłumaczenie